Założona w 1997 roku przez główne projektantki, mamę i córkę, marka Naama & Anat, na sezon 2016 proponuje bardzo „izraelskie” suknie ślubne. Koronkowe, misternie zdobione, szalenie seksowne kreacje, często z odkrytymi plecami, to właśnie to, co sprawiło, że kilka lat temu w świecie mody nastał boom na propozycje od projektantów z Izraela. Jednak podczas, gdy najbardziej znane projektantki, jak Galia Lahav czy Inbal Dror, w ciągu kilku ostatnich sezonów przeszły ewolucję stylu (w kierunku, co do którego nie jestem przekonana), starając się odpowiedzieć na oczekiwania klientek z zachodniej Europy czy USA, Naama i Anat nadal proponują kreacje w tak charakterystycznym dla izraelskich designerów stylu.
Ostatnio oglądałam sporo kreacji mniej znanych projektantów, tworzących podobne kreacje. Jest bardzo cienka granica między seksownymi, odważnie wyciętymi sukniami, które jednak pozostają eleganckie, a tymi, które już ocierają się o kicz. Duetowi Naama i Anat udaje się pozostać jeszcze po jasnej stronie mocy i, moim zdaniem, w swoich kreacjach przywołują to, co tak nas urzekało i zachwycało 2-3 lata temu, gdy suknie ślubne z Izraela podbijały świat mody.